Dla samej Velidy było to jednak odrodzenie. Zniknęła gruba warstwa popiołów, uniemożliwiających odrodzenie się roślinności, a do tego w Dolinie pojawiły się Driady, o których mówiono że są pasterkami drzew. Z całego świata zaczęli tam wracać także hobbici. Osadnictwu w Velidzie towarzyszył niespotykany urodzaj. Z każdego ziarna wyrastało dziesięć kłosów, w każdym miocie rodziło się trzykrotnie więcej zwierząt, każdej hobbickiej parze rodziły się przynajmniej bliźnięta. Mówiono o błogosławieństwie powracającej Gabony, o magii driad, złośliwi szeptali o tym, że hobbitom służą demony. Same hobbity nie zaprzątały sobie tym głowy, bo pracy było dość i bez tego. Faktem było, że po roku społeczność Velidy ze wzruszeniem i namaszczeniem miała przystąpić do pierwszych zbiorów. I nawet biorąc pod uwagę horrendalne daniny dla Messyny – były to olbrzymie zbiory.
Dolina Niziołków w niewielkim stopniu została dotknięta skutkami kryzysu geomantycznego. Podobnie jak w całym Ofirze, tak i w Velidzie od lat notowano niesłychanie wysokie plony, choc wyjątkiem był rok 950. Velida ortodoksyjnie podchodziła do zakazu stosowania Nowej Magii i pomimo uczestniczenia w inicjatywie Kongresu Wolnych Narodów konsekwentnie nie zezwalała na jej używanie w swoich granicach.
Dzięki temu zresztą Hobbicki Bank Velidy wzmocnił swoją pozycję na rynku jako alternatywa dla KNM, dedykowana dla przeciwników geomancji.
{{RamkaMail}}
[[Kategoria:Krainy]]