Zmiany

Historia świata gry/940-

Dodane 16 591 bajtów, 5 lipca
brak opisu edycji
Choć Kongres Wolnych wstrzymał się od wyroku, ludność obszarów dotkniętych kataklizmami nie zamierzała się wstrzymywać. Już nie tylko geomantów, ale magów w ogóle obwiniano za trudną sytuację i ludzkie dramaty. Powszechnym efektem były tumulty, zamieszki, pogromy skierowane przeciwko obiektom tej nienawiści.
Powszechny pokój i dobrobyt najwyraźniej musiał jeszcze trochę poczekać
 
== Rok 950 (wydarzenia larpów 2023) ==
 
=== Droga bez powrotu ===
''Fabuła Wakacyjna 2023''
 
==== Co się stało w Silarezie ====
W lecie 950 roku nic nie zapowiadało wstrząsających wydarzeń, które miały wkrótce nastąpić. Arena dramatu była również zaskakująca - rejon tzw. Wschodniego Korytarza, niegdyś miejsce jednej z najdłuższych bitew Wojny o Północ, zakończonej tragicznym zniszczeniem Perbatasanu.
Nie toczyła się tu żadna militarna kampania, za to liczne napięcia polityczno-społeczne wskazywały raczej na zupełnie inne problemy.
 
Dramatyczna sytuacja w Parve spowodowała napływ masy uchodźców, szukających wybawienia od głodu i kataklizmów w zamożnym (dzięki rdzeniowi minerałowemu) Perbatasanie. Dystrykt nie był w stanie pomieścić ich aż tylu, więc na granicy stworzono awaryjne obozy przejściowe, które pomimo najlepszych chęci rychło stały się zagłębiem przestępczości i chorób. Lokalne i międzynarodowe szajki przestępcze z ochotą korzystały z ludzkiego dramatu, handlując substancjami narkotycznymi oraz fałszywymi glejtami granicznymi, powodując ostre reakcje pograniczników i gubernatora.
Sytuację zaostrzały naciski grup uchodźców politycznych - wśród Wergundów liczni byli bowiem uciekinierzy z szeregów pokonanych buntowników Leorfica dar Marenthal, po styryjskiej stronie problematyczna była grupa dość radykalnie nastawionych ulundo, zaś z terenu Larionu o azyl ubiegała się grupa niedobitków powstania niewolniczego, ścigana przez korpus ekspedycyjny z Messyny.
Niczym wisienka na torcie, na szczycie tego zamieszania znajdowały się napięcia spowodowane wrogością Kompanii Nowej Magii oraz wspieranego przez Aenthil Sairolome.
Wszystkie te problemy zblednąć miały w obliczu tego, co nadeszło w połowie lipca.
 
==== Spór o magię i raport, który uratował świat ====
Był istotny powód, dla którego w trójgranicznej Silarezie pojawiły się doborowe reprezentacje Sairolome i Kompanii. Kilka lat wcześniej Kompania zleciła bowiem szeroko zakrojone badania nad stanem geosiatki w związku z jej niepokojącą kondycją. Człowiek, wiozący wyniki tych niezwykle ważnych badań, zaginął właśnie w Silarezie.
Gdy udało się odnaleźć jego dokumentację, okazało się, ze wszystkie problemy, z którymi zmagało się trójgranicze (i reszta świata zresztą też), przestały miec jakiekolwiek znaczenie.
 
Specjaliści przebadali wszystkie znane makrowęzły sieci geomantycznej oraz ogromną liczbę innych jej elementów, próbując oszacować, ile właściwie many ożywia Eę, przepływając w miliardach żył i intersekcji. Wyniki były bardziej niż alarmujące. Nienaturalnie częste kataklizmy przyrodnicze, trzęsienia ziemi, huragany, susze czy mrozy, a nade wszystko spadek urodzeń i plonów w rejonach innych niż zasięg działania eaformatorów, nie były przypadkowe.
Ea obumierała.
Energia, krążąca w żyłach planety, była zbyt mała, by utrzymać przy życiu ożywione istoty. A działo się tak, ponieważ zbyt wielka część tej energii była na stałe uwięziona poza systemem
Choć początkowo zdawało się, ze wyniki potwierdzają terię Sairolome o szkodliwości powszechnego używania tzw. nowej magii, czyli magii na stałe absorbującej manę w urządzeniach, to po głębszej analizie okazało się, że braki many są wielokrotnie większe niż moc wszystkich urządzeń nowej magii razem wziętych… Jedyną “instalacją” magiczną, która taką ilość many mogła absorbować, była bariera chroniąca Eę przed Pustką.
To nie był koniec złych wiadomości.
Raport wyliczał szczegółowo, w jakim tempie ilość energii w żyłach Ei maleje, a także kiedy nastąpi moment nieodwracalnej zapaści energetycznej, po przekroczeniu którego Ea nie będzie już w stanie funkcjonować, nawet gdyby zasilono ją wówczas dopływem many.
Ten krytyczny moment, oznaczający nieuchronną zagładę, mijał kilka dni później…
 
W pogranicznej Silarezie nie było żadnego z magów, którzy niegdyś stworzyli barierę ochronną wokół Ei. Ci bowiem, powiadomieni już o tym, że sytuacja jest zła, zgromadzili się w wergundzkim Bibraktborgu, gotowi do działania. O tysiące kilometrów od Silarezy. Szukając więc desperacko rozwiązania, spróbowano dostarczyć do nich wiadomość, ale ta próba spełzła na niczym, udaremniona przez inne siły, które doskonale już wiedziały, co się dzieje.
 
==== Powrót dziecięcia Szakala ====
W rejonie trójgranicza od dawna notowano cały szereg trudno wyjaśnialnych przypadków, rozpracowanych przez Inkwizycję oraz łowców potworów jako aktywność eskhar, licznych i potężnych. Istniejące w tym rejonie od bardzo dawna, właśnie teraz wypełzły z cieni, manifestując swoją obmierzłą obecność - nie bez powodu.
Powód przybył zaś z północy.
Śledczy Inkwizycji przybyli do Silarezy tropem, dawno wykrytym, choć czasowo utraconym z oczu - tropem upiornego dziecka Szakala, istoty urodzonej z demonicy i wergundzkiego arystokraty, finalnego “produktu” wiekowej hodowli linii genetycznej, realizowanej za pośrednictwem pradawnych świątyń Swarta. Dziecko Szakala miało być “naczyniem, w które władca Pustki będzie mógł wcielić się, osiągając pełnię mocy w wymiarze Ei. To miało umożliwić mu dostrojenie w pełni jego mocy do warunków tego świata, pozwalając przekształcić go, przemielić do poziomu proto-pierwiastków i uformować wedle swoich chorych planów.
Po wielu latach Inkwizycja rozwikłała tę intrygę. Dziecię Szakala było tuż obok….
Kryjąc się pod imieniem Leofrica dar Marenthal, charyzmatycznego przywódcy wegundzkich buntowników.
Wszystkie pionki na planszy zostały ujawnione. Krawędź zagłady była o krok…
 
==== Ratunek na ostatnią chwilę ====
Plan ratunkowy był równie desperacki i szalony, co warunki, w jakich powstawał.
Oczywistym się stało, że zniszczenie bariery energii, chroniącej Eę, musi nastąpić natychmiast, inaczej nie będzie co ratować.
Na szczęście było możliwe wykonanie tego w dowolnym punkcie geosiatki - i posłużyła do tego lokalna intersekcja w ruinach starej świątyni, która stała się zarazem pułapką.
To tam zwabiono Leofrica, i choć jego uwięzienie w kolchidyrowym więzieniu pochłonęło ofiarę wielu ludzi, to plan ten się udał. Bariera zaczęła powoli pękać, a chwila, gdy wtargną w obszar Ei armie eskhara, była nieuchronnie blisko.
Na to należało się przygotować, wiedząc, że pierwszym celem będzie odnalezienie Naczynia, a jednocześnie - opanowanie możliwie dużej liczby śmiertelników, by czynić z nich narzędzia błyskawicznej inwazji.
 
Wszystkie wcześniejsze podziały przestały mieć znaczenie. Sojusznikiem w walce stawał się więc każdy, a każdy był potrzebny. Styryjczycy, elfy Aenthil, Laro, eulundo, wwergundowie, ofrscy powstańcy. Nawet bogowie udzielili tu wsparcia… nieliczni tylko odmowili tu pomocy, a wkrótce zaplacili za to potworną cenę.
Wielkim wysiłkiem w przeciągu godzin praktycznie ulokowano setki ludzi w murach fortecy Tereste po wszystkich stronach granicy.
Zaś całą broń przeciwko Pustce, jaką można było zgromadzić, zebrano na pobocznym forcie Altarocca, gdzie planowano zwabić Szakala, gdy już wcieli się w uwolnionego z opóźniającej pułapki LEofrica.
Laryjska Telfamba przygotowana została, by meteorytem, podobnym do tych, które przed laty zniszczyły wojska Qa wraz z PErbatasanem - uderzyć w to miejsce i w Szakala, wcielonego w jego Naczynie… Wszak w wymiarze Ei nawet bogowie są śmiertelni.
Utrzymać go w miejscu mogły zaś szczególne istoty, oddane do dyspozycji i na rozkazy obrońców - dzieci Velossury, potocznie nazywane “koszmarkami”.
 
==== Walka z apokalipsą ====
Bitwa rozpoczęła się w upalne popołudnie. Wysunięty zwiad związał walką forpocztę… a nie była to normalna armia. Ludzie nieprzytomni, zniszczeni fizycznie, a fizycznie nieobecni, o pustym wzroku, szaleńczo do ostatniego walczący w imię demonów, przemawiających ich ustami… Walka z nimi była straszna pod każdym względem.
Pułapka zadziałała bezbłędnie - nie mogło być innego celu dla sług Pustki, niż odnalezienie Naczynia, więc za jego śladem poszli jak pies za tropem.
Noc już zapadała, gdy okolicą wstrząsnęły drgania i huk, wcielenie władcy Pustki dokonało się.
W chwilę później ostatni obrońcy dotarli na fort Altarocca, gdzie zabarykadowano bramy i szykowano się do ostatniej desperackiej obrony, która trwać musiała, dopóki nocne niebo nie rozjaśni blask płonącej skały od strony Telfamby.
Gdyby Laro zawiedli, gdyby Velosura nie oddała swoich dzieci na poświęcenie… ta garstka obrońców nie dotrwałaby nawet do świtu.
Ale nie zawiedli.
Niebo na wschodzie rozbłysło, fort Altarocca zalał ogień, pochłaniając wszystko śmiertelne, co nie zdążyło uciec z dziedzińca. Upadły bóg, Wielki Kłamca, zdradziecki Swart-Szakal, wcielony w śmiertelne ciało, spłonął wraz z nim, trzymany do końca przez Dzieci Śpiącej, upiorne “koszmarki”, oddające swój dług wobec świata…
 
Obrońcy przetrwali w podziemnych tunelach, choć niewielu trzymało się na nogach. Świt oświetlił pobojowisko i garstkę niezdolnych już do walki desperatów…
 
==== Z deszczu pod rynnę ====
I wtedy w dymiącym otworze, który kiedyś był bramą fortu, ukazał się pierwszy Zarokan. Stworzenie, zwiastujące przybycie Roju.
Nikt nie był w stanie stawić im czoła… Obrońcy schronili się w kaplicy, poświęconej Tavar (Altarocca była w administracji Styrii), rozumiejąc nagle, co niechcący uczynili, usuwając Szakala.
Pustka miała wszak dwójkę władców - jego i matkę Roju, Pożeraczkę światów. Gdy ten pierwszy upadł, nikt już nie mógł jej powstrzymać… A już na pewno nie ledwie trzymający się na nogach obrońcy Altarocca, ostatkiem sił broniący wejścia do fortecznej kaplicy.
 
 
Ta istota pojawiła się w drzwiach kaplicy, budząc zdumienie, szok, obrzydzenie… Ani kobieta, ani mężczyzna, kryjąc twarz pod złotą maską, zza której popłynęły słowa oferty-nie-do-odrzucenia. Jeden mały rytuał, malutki, cóż przecież będzie komu przeszkadzać bóstwo losu i przypadku na panteonie… W zamian szansa, leciutkie dmuchnięcie w kostki losu, szansa na ratunek.
Któż by się nie zgodził…?
Kostki losu poturlały się po kamiennej podłodze. I pomoc przybyła. Przybyła w obłoku szkarłatnej mgły, rozjaśniona blaskiem, bijącym od jej drobnej postaci. Taka sama, jaka ukazała się swoim wyznawcom niemal sto lat wcześniej, w sukni w kolorze zaschniętej krwi, z ocienioną kapturem twarzą.
Tavar.
To, co wydarzyło się później, zatarło się w pamięci obecnych, pozostawiając tylko dwie postaci - drobną postać bogini naprzeciw górującej nad nią, olbrzymiej istoty, obcej, drapieżnej i strasznej.
Gdy wycofywali się z Altarocca podziemnymi korytarzami, oganiając się od hord zarokan, słyszeli jeszcze wrzask, wibrujący i potworny, huk… niektórzy twierdzili jeszcze, że także cichy melodyjny śpiew.
 
==== Skutki końca świata ====
Wstające słońce oświetliło dymiące pobojowisko po przerwanej apokalipsie i szczątki trojga bóstw - dwóch władców Pustki i bogini Tavar. Choć po tej ostatniej znaleziono jedynie szczątki sukni.
 
Diaboliczny atak przeorał Trójgranicze, pozostawiając dziesiątki ofiar i olbrzymie zniszczenia. Ale bezprecedensowe straty dotyczyły nie tylko rejonu Silarezy, gdzie w człowieka wcielił się zdradziecki Swart.
 
Po tym, jak siły Pustki rozdarły naruszoną barierę, gigantyczna fala energii magicznej uderzyła w Eę. Na wszystkich makrowęzłach zanotowano nigdy wcześniej nie widziane wyładowania i eksplozje. Zniszczona została część eaformatorów, tych, których nie zdążono odłączyć od sieci geomantycznej na czas, powodując katastrofalne skutki w tych rejonach, w których miały regulować przepływ many.
Wyładowania dotyczyły także rdzeni minerałowych, które były przyczyną największych szkód. W wielu miejscach bowiem kolchidyrowe osłony, dostosowane zresztą do powstrzymywania energii z wewnątrz, a nie z zewnątrz, nie wytrzymały, powodując wybuchy rdzeni, które zatruły promieniowaniem minerałowym całe obszary.
Z centrum wydarzeń w Silarezie nie było fizycznych (ani magicznych) możliwości, by ostrzec resztę świata przed tym, co nadchodzi. Oczywiście rozesłano wieści możliwie szybko, ale w większości dotarły one już post factum.
Nawet Kompania Nowej Magii nie została uprzedzona na czas, co bynajmniej nie uchroniło jej przed losem “głównego winnego” zaistniałej katastrofy.
Przeładowanie doprowadziło do wybuchów eaformatorów i rdzeni minerałowych w wielu miejscach, a w efekcie do powstania stref skażenia minerałem. A przecież urządzenia te budowano właśnie w najgęściej zaludnionych miejscach! Ironicznie, w ten sposób szczyt technologicznego postępu spod sztandarów Kompani Nowej Magii stał się pośrednio powodem ich najpoważniejszych problemów. Choć Dwór Dyrektorów starał zminimalizować szkody, w oczywisty sposób było to niewystarczające, zwłaszcza tam, gdzie awarie pociągnęły za sobą liczne ofiary śmiertelne. Choć technologia magiczna niesłychanie ułatwiała walkę ze skutkami katastrof, to w wielu miejscach świata ludzie (i technologia) Kompanii spotykali się z otwartą wrogością. Wielu wykorzystało sytuację i licząc na rychły upadek skompromitowanego kolosa próbowali urwać dla siebie tyle, ile się dało. Przed Kompanią stanęło więc zadanie iście na miarę ogólnoświatowych aspiracji - zadanie opanowania ogólnoświatowego chaosu.
 
Były jednak dwa kraje, które odczuły szczególnie piętno tych niezwykłych wydarzeń.
Pierwszym z nich była Wergundia.
Wieść o tym, że Leofric dar Marenthal zwiódł stronnictwo arystokratyczne, że to właśnie “dziedzic” nie korony Elmeryka, a samego Szakala - wieść ta pogrążyła ostatecznie ruch separatystów. Byłoby to może pewnym pozytywem ku zjednoczeniu, ale jednocześnie z Akwirgranu popłynęła wieść, że zamachowiec podszywający się pod osobistego adiutanta, zamordował księcia protektora Federacji, Einharda dar Avarette.
Wergundia na powrót pogrążyła się w chaosie.
 
Nieporównanie większą żałobą jednak okryła się Styria.
Gdy do Styrgradu dotarli świadkowie Świętej Ofiary Tavar (tak nazwano ostatecznie jej poświęcenie), zastali miasto w rozpaczy - odeszła nie tylko bogini. Wraz z nią ostatecznie odeszli ci, niegdyś ożywieni jej duchem, styryjscy Nieumarli, a wśród nich zwierzchnik Rady Regencyjnej, Lambert Ostin.
Śmierć bogini oznaczała, że wszyscy jej kapłani i paladyni stracili swoją szczególną moc, jedyne, czym mogli wesprzeć zrozpaczony lud, to ich osobista wiara. W ten sposób ukształtował się wyjątkowy ruch religijny - przekształcona Wspólnota Jedynej, przyjmując jako podstawę kultu wiarę w to, że Tavar, choć zginęła, to jej Nadzieja, największy dar dla Ei, pozostała wśród jej wiernych jako testament bogini. Ekstremalne skrzydła tego nurtu głosiły, że duch bogini przetrwał i powróci na Eę, jeśli tylko jej wierni okażą się tego godni.
 
Śmierć Tavar spowodowała także szok wśród społeczności ulundo. Na długie lata wycofali się oni w niedostępne regiony Kelahiran, zrywając relacje z ludzkimi i elfimi pobratymcami. W wielu aspektach było to korzystne, bo pozwoliło załagodzić napięcia między Styrią i Aenthil oraz wyciszyć sprawę zabójstwa Baldwina dar Kerran, zwierzchnika Inkwizycji.
 
Fala wielkiego chaosu, jaką przyniosła ze sobą “przerwana apokalipsa”, bez wątpienia była nieporównanie mniejszym złem od tego, co chciał światu przynieść Szakal, tym niemniej żyjąc narastającymi problemami dnia codziennego rzadko skupiano się na tym, czego uniknęliśmy, a częściej na tym, jak trudno w owym czasie żyje się zwykłym ludziom.
Nieliczni tylko, ci, którzy byli świadkami uchylających się wrót koszmaru, pamiętali o tym, czego i za jaką cenę udało się uniknąć.
 
 
- Fortuna stała się oficjalnym bóstwem panteonu, choć nie przejęła domen Tavar z racji na rozbieżne cechy, tym niemniej, po tym, jak Inkwizycja oficjalnie potwierdziła “czystość” tego kultu, we wszystkich krajach Połnocy powstały świątynie i zakony Fortuny.
121

edycji