Powrót do historii świata gry.
Spis treści
Rok 940 (wydarzenia larpów 2020)
Parszywe Pogranicze
Fabuła Wakacyjna 2020
Gorączka Kruszców
Zrujnowana po wojnie Styria rozpoczęła trudny proces odbudowy, zaś kluczowym jego elementem stała się eksploatacja bogatych w zasoby ziem Kaweli. Ta z trudem wynegocjowana ziemia była jedynym prawdziwym zagłębiem górniczym Styrii i niemal dziewiczą ziemią. Inwestorzy z całego świata spłynęli do Kaweli celem wykupywania gruntów pod przyszłą eksploatację. Zaczęła się gorączka złota, srebra i miedzi w jakie opływała Kawelia.
Kłótnia w rodzinie
Wydarzenia Wielkiego Rytuału, prawda o Ikni, jego zburzenie i odbudowa, porażka i upokorzenie w wojnie oraz śmierć t’antsan Sawry Kroczącej z Ogniem, która od setek lat władała krajem Górskich Elfów do głębi wstrząsnął ich społeczeństwem. Ów szok był dość mocny by wywołać rewoltę części rodów zamieszkujących południowe huany, najmocniej dotknięte wojną. By zapobiec wojnie domowej i rozpadowi kraju nowy t’antsan, Altaris udał się wraz ze swoimi reprezentantami na granicę Styrii i Laro by rozmawiać ze zbuntowanymi rodami, które zaczęły atakować ziemie Styrii pomne dawnych granic Larionu sprzed pojawienia się ludzi, nie zaś tych obecnych. Odkrywając inspiratora buntu, najwyższego kapłana Ikni Roimatę oraz wyznawcę Eskhara Altarisowi udało się położyć kres buntom, zaś zdradziecki kapłan został usieczon w pojedynku ręką niejakiego Kame, który zajął jego miejsce jako nowy najwyższy kapłan Ikni.
Wielka Sieć Geomantyczna
Fenomen magiczny odkryty przy okazji Wielkiego Rytuału stał się języczkiem uwagi państw i organizacji naukowych, które dostrzegając potencjał owego zjawiska rzuciły się celem przeprowadzenia badań nad nowymi formami magii. Ich odkrycia stały się bezpośrednim napędem gorączki kruszców w Kaweli, bowiem jak pokrewieństwo srebra do magii było znane od dawna, tak nowe odkrycia wskazały antymagiczne właściwości złota, oraz niespodziewane właściwości miedzi rezonującej z samą Wielką Siecią. W badaniach tych na szczyt wspięła się Merredith z Wergundzkiego Instytutu Badań Magicznych przy Akademii Magicznej w Bibraktborgu. Czarodziejce udało się opracować metodę translokacji, czy inaczej teleportacji z wykorzystaniem Wielkiej Sieci za co przyznano jej tytuł Mistrzyni Magii.
Święta Inkwizycja, Nieświęci Sojusznicy
By walczyć z zagrożeniem z Pustki Świątynia Siódemki na Nieboskłonie powołała do istnienia Świętą Inkwizycję, której celem było odnajdywanie wyznawców Eskhara i walka z nimi, lecz nowa organizacja potrzebowała broni. Zaś jedynie inny Eskhara ma moc zabicia Eskhara. Tak więc Inkwizycja weszła w rozmowy z Wampirami Wyższymi, istotami będącymi w połowie śmiertelnikami, w połowie pomiotami Pustki. Wampiry zgodziły się sprzymierzyć ze śmiertelnikami w zamian za pomoc w przetrwaniu mocy Wielkiego Rytuału, który powoli ich zabijał. Choć liczne były głosy opozycji koniec końców pakt z Dworem dar Cendre, reprezentującym stronę zainteresowanych Wampirów Wyższych został przypieczętowany.
Źródło Życia
Prócz inwestorów, badaczy i Inkwizycji do Kaweli przybyła także grupa archeologów z Uniwersytetu Messyńskiego goniących za jednym ze świętych grali ich domeny, legendą o pochodzeniu Elfów Laro. Poprzez wykopaliska, mozolną pracę nad tekstami oraz kilka rytuałów magicznych archeologom udało się znaleźć resztki owego Źródła Życia, które wkrótce stało się języczkiem uwagi, bowiem Inkwizycja pożądała go dla podpisania paktu z Wampirami Wyższymi, Styria dla Ulundo, zaś t’antsan Altaris potrzebował go z powodów personalnych. Koniec końców udało się znaleźć polubowne rozwiązanie za sprawą działań Tkaczki Ruty.
Felnor
Nowa, potężna i nieznana siła zaznaczyła swoją obecność w Kaweli, elfy ze starożytnych, zatopionych wysp Felnoru. Jeden z ich magów pojawił się na Laryjskiej twierdzy, jednak jego cele i prawdziwy rozmiar mocy starożytnego ludu pozostały nieznane.
Ale to nie jest potwór stąd...
W cieniu gorączki zasobów, pogoni za zmieniającą świat magią, polityki i badań na legendarnymi legendami do Kaweli przybyły małe, lecz jakże oddane ekspedycje Łowców Potworów bawiących się w rzetelną naukę. Mianowicie Łowcy Potworów z całego świata zaczęli zachodzić w głowę z jakiego cholernego powodu stworzenia endemiczne dla danych regionów zaczęły pojawiać się losowo po całym świecie, albo migrować ze swoich leży. W typowo chaotyczny, a często po prostu... niestandardowy sposób Owcom udało się ustalić iż potwory, jako stworzenia powstałe z magii są aktywnie reaktywne i jak się za pałętają na Węzły Wielkiej Sieci Geomantycznej to mogą zupełnym przypadkiem i ku wielkiej własnej konfuzji zostać teleportowane do losowego innego Węzła. Instynktownie świadome tego zjawiska bestie zaczęły migrować od, lub do Węzłów, różne potwory wykazywały różne zachowania. Kolejna zagadka rozwiązana dzięki Łowcom Potworów pod skrzydłami Mieczysława Co Kiedyś Mu Się Zdarzyło Zabić Wendingo (Jakimś Cudem, a Głównie To Lawiną Kamieni).
Cena Nieśmiertelności
Epilog 2020
Błogosławieństwo Ei
Posiadając dostęp do resztek mocy Źródła Życia Styryjczycy postanowili przeprowadzić rytuał celem uczynienia Ulundo częścią świata i Dzieci Ei. Gdyby rytuał się powiódł Ulundo zyskaliby zdolność naturalnego rozmnażania się i mogli zacząć odbudowywać swoje liczby po zagładzie w trakcie wojny. Jednak jak się okazało podstawa owego rytuału, Błogosławieństwo Ei nie została zdobyta przez Styryjczyków w zgodzie z Matką Naturą, a jej wykradziona. Ów fakt odbił się echem na świecie, sprowadzając wizję świata, w którym rytuał się powiódł a Ulundo zalali resztę ras, wybijając je do nogi. W odpowiedzi na owe wizje Inkwizycja wysłała swoich przedstawicieli by wydrzeć Błogosławieństwo z rąk Styrii. Jednak owego daru pożądała jeszcze jedna strona, starożytne elfy z Felnoru.
Rytuał Udaremniony
Przynajmniej na razie. W trakcie rytuału niewolnik jednego z Inkwizytorów porwał pierwsze dziecko Ulundo narodzone w trakcie magicznego obrządku. Jego grzech dzieciobójstwa udaremnił wysiłki Styrii i kupił śmiertelnym rasom czas kosztem wielkiego grzechu. Na jak długo pozostaje jednak kwestią nierozwiązana, gdyż koniec końców Styrii udało się odzyskać Błogosławieństwo uniesione z rytuału przez agentów Felnoru.
Władca Obalony
W swej pewności siebie i pysze do miejsca rytuały przybył sam władca Felnoru, Faraon Sechemset. Ta starożytna, potężna i nienawistna istota była po części śmiertelnikiem, po części zaś Eskhara, a zatem władca był nieśmiertelny w normalnych okolicznościach, jednak przeciw niemu stanęły dwie istoty zdolne go zgładzić, Komandor Czarnej Tercji, oraz jeden z Wampirów Dworu dar Cendre. W chaotycznej i piekielnej walce o jakiej nie zabrzmi żadna pieśń, a żadna kronika nie napisze, Sechemset został zgładzony, wydarte przez niego Błogosławieństwo Ei zostało odebrane. Niestety owo zwycięstwo okupiono wielką ceną. Wielu ze śmiałków zostało uwięzionych na wyspach Felnor gdy portal przez który przeszli dla odzyskania Błogosławieństwa został zamknięty.
Krew i piach
Sesja PBF 2020/21
Czas, którego zabrakło
Badania nad Ogrodem Życia w Kavelii przyniosły nadzieję na to, że możliwe jest powołanie nowego życia dla rasy, która nie była do tego zdolna. Tkanki z Pahoro, nośnik tajemniczego życiodajnego czynnika, a także drugi czynnik, nazwany “błogoslawieństwem Ei”, zostały dostarczone do rąk przywódców ulundo i jesienią 940 r. w styryjskim Kelahiran rozpoczęto rytuał Narodzin.
To, co dla ulundo zdobyli Styryjczycy, było także obiektem pożądania Felnoru.
Wyspy, choć przetrwały i wynurzyły się na powierzchnię, po sześciu tysiącach lat były całkowicie jałowe pod każdym względem. Od kiedy Raeth (kopuła) objęła wyspy, nie przyszedł tam na świat żaden elf.
Ludzie Sekhemseta, arcyksięcia wyspy Amrun, wykonali uderzenie na sanktuarium ulundo, zabierając to, czego potrzebowali - błogosławieństwo Ei wraz z dzierżącym je kapłanem. Wsparli ich w tym kultyści Swarta-Szakala, szukając swojej szansy po klęsce w Laro i Kawelii.
Sytuacja stała się wysoce skomplikowana, bo nie tylko pretendujący do schedy po Echironie felnoryjski książę wysłał do Kelahiran swoją bojówkę. Uczyniła to także organizacja Sędziów Pięciu, zwana potocznie Inkwizycją. Oni również zamierzali przerwać Narodziny,przekonani o prawdziwości objawionej wizji, w której ulundo mogąc się rozmnażać zdobywają dominację nad ludźmi i wyniszczają ich. Jeden z sług inkwizytorów zamordował nowo narodzoną w rytuale istotę, wzbudzając wściekłość Styryjczyków.
Na miejscu był także oddział Larionu, prowadzony przez samego tantsana - Laryjczycy podążali śladem informacji o zwojach dusz swoich ziomków, pojmanych wieki temu przez Felnor i więzionych prawdopodobnie na Felnorze.
Rychło okazało się, że stara laryjska twierdza w Kelahiran połączona jest starożytnym portalem ze swoją bliźniaczą budowlą na Felnorze.
Błyskawiczna reakcja Styrii i Laro, wspomaganych przez część osób, związanych z Inkwizycją, po drugiej stronie portalu doprowadziła do znamiennych wydarzeń.
Odebrano z powrotem Błogosławieństwo, zaś w czasie walk zabity został Sekhemset, po tym, jak przełamano wszystkie nekromanckie zabezpieczenia, jakimi obkładał swoją osobę.
Nie wszyscy jednak zdążyli wycofać się przez zamykający się portal…
Nowa-Stara Ziemia - Tol Felnor
Po felnoryjskiej stronie został przee wszystkim tantsan Larionu i jego ludzie, a także komandor Czarnej Tercji, magiczka z Zakonu Kreacji , dyplomata caeryjski Alfar-Ai, poseł kniazia Gocława Wilczan z Terali i kilkoro innych. Zostali pojmani przez felnoryjską armię, wezwaną na miejsce przez głośne echa nocnej bitwy na Kha Mirabi.
Jeńcy wylądowali w samym środku felnoryjskiej walki o władzę, walki pomiędzy generałem wojsk Amrunu, a arcykapłanem świątyni Swarta.
Część pojmanych została uznana za więźniów na prawach dyplomatów, część z kolei przeznaczona na ofiarę w rytuale, najbardziej niezwykła rola przypadła jednak Rucie z Zakonu Kreacji.
Niespodziewanie została uwolniona z lochu przez niewolników, najniższą kastę istot pomiatanych i upokorzonych za to, że nie zgodzili się przyjąć kultu Szakala. Amanyi, czyli wierni, jak mówili o sobie, przechowywali przepowiednię o nadejściu Ruty - i o tym, że to ona wyzwoli ich z kajdan. Magiczka poprowadziła ich, wywołując niemalże małe powstanie niewolników.
Jednocześnie ci, których przeznaczono na ofiary do śmierci na arenie, uwolnili się, ściągając na siebie uwagę połowy wyspy.
Gdy pojmani walczyli o swoją wolność, z zewnątrz podążała ku nim wyprawa ratunkowa, prowadzona przez Elidisa Caernotha, Ebenezera Dedre z Zakonu Szkarłatnej Pani, Czarnych Diabłów, Laryjczyków, łowców potworów i innych. Otworzyli oni drugi portal, wykorzystując felnoryjską magię - felnoryjskie portale były czymś zupełnie innym niż te, zakładane przez magów. Po żyłach geosiatki wędrowały duchy istot, zwanych Nawigatorami, powiązanie miejscami, gdzie złożono elementy ich ciał, niczym kotwice, do ktorych mogli się przyciągać. Felnoryjczycy wirtuozersko rozpracowali tajniki duszy istot rozumnych, jej powiązania z ciałem i wszystko, co dotyczyło natury życia, wykorzystując tę wiedzę w bezwzględny sposób.
Nawigator został pokonany i zmuszony do posłuszeństwa, a jego duch, zgodnie z obietnicą Elidisa, przed gniewem jego panów został ukryty na wyspie Elterlide. Wcześniej jednak umożliwił ekspedycji dostanie się na Felnor, na jedyną wyspę, która nie podlegała władzy Swarta - Sakkarę.
I wtedy stało się jasne, że zadziwiające sploty okoliczności miały swoją przyczynę i cel.
Sakkara była ostatnim z miejsc na Ei, które zmieniła anomalia Alta Tavar, ostatnim jej okruchem. Odizolowana pod kopułą, nie przemieniła się wraz z samą Tavar i pozostała śmiertelną pułapką dla każdej żywej istoty. Przed kilkoma tysiącleciami wyspa zmasakrowała siły Felnoru, próbujące ją podbić, nim to jednak nastało, energia Tavar była pod kontrolą, to tam tysiące lat wcześniej powstał grot włóczni, nazwanej Draig-a-Hernem, unikalny artefakt, który dał początek Styrii. Artefakt wykonany z okrucha bogini.
Portal na Sakkarę pozwolił przejść tam także samej Tavar i tak ratownicy stali się świadkami, jak bogini przywróciła światu ostatnie swoje “dzieci”, ostatnie istoty, skrzywdzone jej “szaleństwem”.
Przemieniona Sakkara obudziła się do nowego życia na oczach przybyszów. Oni sami znaleźli tam pomoc, której potrzebowali - oraz okręt, który wyruszył ku Amrun na pomoc pojmanym.
Ci w tym czasie mieli już za sobą szaleńczą walkę o swoje życie na arenie u stóp świątyni i dramatyczną ucieczkę przez podziemia. Nie wszystkim się udało, niektórzy dobrowolnie zaangażowali się w działania w głębi archipelagu.
Alfar-Ai dotarł aż do serca Felnoru, Wielkiej Piramidy, jako jeden z kilku przybyszów, którzy mogli zobaczyć na własne oczy cuda Miasta na Wodzie - Memryiah. Kapłan Vellossury, Falibór, pozostał, ratując swoich towarzyszy i cały Amrun przed oszalałym z wściekłości upiornym cieniem Sekhemseta. Wyznawcy Szakala zostali dobrowolnie, znajdując wreszcie miejsce, gdzie podzielano ich wiarę w moc Pana Pustki.
Pozostali, wraz z Rutą, prowadzącą ze sobą kilkuset niewolników, przebili się przez podziemne korytarze i stanęli do ostatniej bitwy o swoją wolność.
Nie była to bitwa możliwa do wygrania, siły Felnoru były przygniatające.
A jednak wydarzyło się tam swoiste zwycięstwo - zwyciężyli walczący o swoją wolność, zdoławszy wycofać się i uciec na Sakkarę. Zwyciężyli też Felnoryjczycy, którym udało się rozpracować spisek we własnych szeregach. Tron Amrunu okazał się ważniejszy od utrzymania w niewoli jeńców, których dyplomatyczna wartość i tak znacząco zmalała.
Uciekinierom udało się wrócić do domu poprzez odradzającą się Sakkarę.
Nawet Amanyi, którzy w większości przetrwali ucieczkę i bitwę, dotarli bezpiecznie na kontynent i ostatecznie zamieszkali na wyspie Zakonu, dzieląc się swoją wiedzą o Felnorze.
Ci, którzy nie uciekli, wrócili do domu poprzez zainicjowaną przez nowego władcę Amrunu akcję dyplomatyczną. Wykryta z niejaką pomocą przybyszów intryga, która ujawniła głębokie podziały wśród władców wysp, zatrzęsła polityką Felnoru. Koronę Amrunu przywdział dowódca wojskowy, Nefrek, który wykazał się bezwzględnością, ale i osobistą odwagą, honorem i zmysłem politycznym. Biorąc sobie na doradców przybyszów z kontynentu, kultystów Szakala, zainicjował on wielkie otwarcie się na świat. Już wkrótce na wyspy zaczęły przybywać okręty, wyładowane tym, czego Felnor potrzebował najbardziej - ziarnem, roślinami, żywnością. Warto było za to oddać kilku jeńców.
Wtargnięcie na Felnor stało się początkiem szerokich kontaktów z tą zadziwiającą kulturą. Felnoryjczycy dokonali czegoś wbrew naturze i bogom, czegoś niemożliwego - przetrwali. Ceną była służba Swartowi, ale wielu na kontynencie uważało to za zrozumiałe i odwracalne, i że możliwym jest dążenie do prawdziwego przywrócenia Felnoru Ei.
Były też inne konsekwencje - nie wszyscy bowiem uciekli z wysp … całkowicie. Felnoryjczycy wiedzę o duszy doprowadzili do perfekcji, podobnie jak magię, która dawała nad duszą pewną władzę. Amanyi uciekli z wysp tylko ciałem. Starożytne pieczęci, niewidzialne kajdany ściągały każdą duszę pod Wielką Piramidę, by służyła Szakalowi.
Podobne kajdany nałożono na niektórych uciekinierów.
Rok 942 (wydarzenia larpów 2021)
Sztorm
Fabuła Wakacyjna 2021
Sytuacja na ziemiach jarlów
Świat, zajęty odbudową i swoimi sprawami, nie zwracał uwagi na peryferia. Tymczasem na krawędzi świata, na fiordyjskich półwyspach, trwała lekka stagnacja. Wielcy dowódcy, liderzy, wodzowie, w większości polegli w bitwach morskich Wojny o Północ, pozostali albo nie mieli dość charyzmy, by poprowadzić ludzi, albo przygniatał ich wiek i lokalne problemy.
Na ziemie Falarskadów, na Dalurgratt, uwagę zwróciły krzyżujące się tutaj interesy. Węzeł geomantyczny kusił możliwościami, ale była też sprawa krasnoludzkiego szlaku handlowego, na którym znikały karawany, zaś jarl ewidentnie nie wiązał końca z końcem i ewidentnie niedomagał.
Opowieść o zbrodni i braku kary
Zaczęło się niewinnie. To była tylko latarenka, rozpalona na skalistym klifie… Kto mógł przypuszczać, że ktoś weźmie ją za latarnię morską? Ale morze wyrzuciło na brzeg tyle dóbr, że żal, by się marnowały…
Potem były kolejne statki, zupełnie już nieprzypadkowe latarenki, potem, już w głębi lądu, to nie były statki, a wozy karawan, zrzucane z urwisk albo zgruchotane głazami lawiny.
Była też bezsilna klątwa, rzucona w rozpaczy, w godzinie śmierci. I był artefakt, runiczna tablica, która chroniła morderców przed klątwą, przed karą i odpowiedzialnością.
Generalnie dolina kwitła i rozrastała się, zamożna i syta.
Aż coś się zmieniło. Tablica została ukruszona.
I nadeszła mgła, a z niej wyszły widma, żądające krwi i zemsty…
Dolina miała jednak dość złota, by wynająć najlepszych łowców potworów na całej Północy wraz z solidnym wsparciem zbrojnym. Miała ich czym nagrodzić - skarbami, naznaczonymi krwią, oraz stanowiskami na dworze jarla.
Co śpi pod półwyspem
Gdyby chodziło tylko o upiory we mgle… Jednak prowincjonalni zbrodniarze sięgnęli do znacznie potężniejszego zła. A może to ono sięgnęło po nich?
Tablica, która chroniła przed karą za morderstwa, miała wielką moc, której korzenie sięgały jednego z demonów, bardzo słabo poznanych, starszych niż świat, wyjątkowo potężnych. Ten trwał w letargu pod Fiordem, gdzieś u korzeni gór, syty złem i rozpaczą, jaką dzięki tablicy otrzymywał. Ile takich tablic jeszcze istniało, prócz tej jednej, która w lipcową noc została obrócona w pył?...
Ci, którzy wystąpili przeciwko aposafowi, przypłacili to życiem i tylko łasce bogów zawdzięczali, że nie dane im było jeszcze oglądać progów Walhalli. Ale istota się obudziła i zapamiętała ich głosy.
Losy zadupia a losy świata
Walka z Upiornym Żeglarzem odbiła się szerokim echem na całym Fiordzie. Dwoje młodych bohaterów, brat i siostra z rodu Falarskadów, nagle stali się nowymi bohaterami swojego ludu. Jarna otrzymała po ojcu stanowisko jarla, jej brat stanął na czele jej floty.
Choć Folkbjorn związany był blisko z wergundzkimi możnymi, nie pomogło to zanadto w zyskaniu wpływów Wergundii na półwyspach. Szerokie za to możliwości otrzymała, wergundzka wprawdzie, ale apolityczna, Kompania Nowej Magii, której przedstawiciel objął stanowisko gothiego.
Tymczasem na kontynencie rozpoczęła się kolejna awantura.
Wergundia od końca wojny dążyła do odzyskania Visnohory, miejsca, skąd wrogie wojska w każdej chwili mogły zaatakować wergindzkie włości. Skomplikowana sytuacja strategiczna wymagała, by wprowadzić jednak wojska przez Trynt do Terali Zachodniej, to groziło złamaniem traktatów, nową wojną.
By tego uniknąć, użyto sojuszników, orków, od kilku lat będących pod wpływami Zakonu Mieczowego - ci uczynili na pograniczu taki chaos, że wergundzki tymen przeszedł jak ciepły nóż przez masło.
Trynt i Terala zagrzmiały oburzeniem, póki co jednak gra toczyła się o to, kto więcej punktów nacisku zyska, kto ustawi więcej armat wokół przeciwnika.
Jako, że Wergundia zablokowała ujście Wielkiej Zatoki, by uniemożliwić qasyrańskim okrętom jakąkolwiek pomoc dla Visnohory, olbrzymiego znaczenia nagle nabrała flota fiordyjska, która mogła tę blokadę przełamać. Zaś na Fiordzie niespodziewanie najwięcej do powiedzenia mieli Jarna i Folkbjorn Falarskad.
Nowy Cel
Epilog 2021
Tajemnicza Wyspa
Po okresie pewnej stagnacji, trochę tylko spowodowanej działaniem Mgły i upiorów, poddani Falarskadów rwali się do czynu. Było lato, był jeszcze czas, by podjąć wyprawy, by dać ludziom jakiś cel i zajęcie.
Takim celem stała się Wyspa, bezimienne miejsce, o którym wiadomo było, że leży 10 dni żeglugi na południe, że w przeszłości wielu kapitanów zawijało do jej brzegów, a niektórzy wrócili stamtąd niezwykle bogaci.
Końcem sierpnia wyruszyły tam więc okręty, dowodzone przez Svalę Runadottir, wiozące na pokładach osadników i poszukiwaczy, mających ową wyspę zająć dla Falarskadów. Niebanalnym czynnikiem było także i to, że na wyspie był olbrzymi węzeł geomantyczny, bezpośrednio połączony z dwoma wielkimi portami Federacji - Birką i Talsoi. Co przez węzeł można uczynić? Od przerzucania oddziałów dywersyjnych począwszy, po paraliż wszystkiego, co opiera się o manę. A o manę w ostatnich czasach opierało się coraz więcej rzeczy, stabilna magia ze stałym dopływem energii pozwalała tworzyć trwałe cuda nowoczesnej techniki magicznej.
To było dość powodów, by Wyspa zainteresowała wszystkie strony lokalnego konfliktu - Fiord, Trynt, Wergundię, obie Terale…
Apetyty na miejscu przytępiła nieco sama wyspa, rozbijając okręty potężnym sztormem u swoich brzegów. Potem zaś większym problemem okazała się lokalna fauna, niby niezbyt agresywna, niby mało wojownicza, ale skutecznie za to rozmnażająca się… pasożytując w ciałach przeciwników, których udało się zainfekować.
Koniec końców plany osadnicze na razie wstrzymano, złota, którego rzeczywiście na wyspie było pod dostatkiem, wywieźć się nie udało. Za to zostały podjęte decyzje. Wergundia odpuściła walkę o wpływy w rejonie. Fiord nie zerwał unii z Tryntem i udzielił pomocy w postaci swojej floty. Visnohora została zaopatrzona, przez co zdobycie jej w krótkim czasie stało się niemożliwe. Obie Terale pod wpływem wydarzeń podjęły wstępne rozmowy o połączeniu, zaczynając od małżeństwa książęcych dzieci. W efekcie tej zadziwiającej klęski w Wergundii odpaliło się nowe źródło problemów. Część książąt elektorów wypowiedziało posłuszeństwo… Federacja pękała. Bodaj jednak najważniejszym skutkiem wyprawy na Wyspę były przywiezione stamtąd archiwalia.
Dowodziły one wprost, że wszystko, co świat dotychczas wiedział o apokalipsie, wielkim potopie, zatopieniu nizin na zachodzie - wszystko to działo się o tysiące lat wcześniej niż sądzono. To wywracało całą wiedzę historyczną, dodając do niej nowy element - nieznane dotychczas cywilizacje.
Lata 942-944 (przed fabułą 2022)
Pod koniec lata wzmocnione siły IV Tymenu przekroczyły granicę wergundzko-tryntyjską na rzece Wedrze, wchodząc na teren całkowicie opustoszony. Było to efektem wyniszczającego rajdu plemion orków, które zeszły z gór, czyszcząc przedpole przed wergundzką armią. Federacja za wszelką cenę chciała uniknąć pretekstu do otwartej wojny, choć przecież powiązania orków z wergundzkimi przywódcami były tajemnicą Poliszynela.
IV tymen, pod wodzą bohaterki wojennej, magnifer dar Ittigen, wyruszył niezatrzymywany pod Visnohorę, by domknąć od północnej strony oblężenie fortecy. Równocześnie flota Federacji, w tym także okręty Talsoi, wypłynęła na wody Wielkiej Zatoki, aby zablokować możliwość morskiej pomocy dla Visnohory.
Wyspa
Wergundzkie plany zostały zweryfikowane niespodziewanie w kontekście żywiołowo rozwijającej się magii. Nowe zastosowania dla węzłów sieci geomantycznej miały przecież gigantyczny wpływ na technologię wojenną, poprzez węzły możliwe było paraliżowanie działań magicznych przeciwnika w całym regionie, przenoszenie portalami niewielkich oddziałów dywersyjnych czy też akcje szpiegowskie na niespotykaną dotychczas skalę.
W jesieni 942 r. jeden z węzłów o krytycznym znaczeniu, położony na odległej wyspie, dostał się w ręce Fiordyjczyków (epilog 2021 “Nowy Cel”). Ponieważ równocześnie Fiord zdecydował o utrzymaniu unii z Tryntem, węzeł ów stał się ważnym atutem w rękach przeciwników Federacji. Flota fiordyjska wypłynęła na morze, rozszczelniając blokadę zatoki i umożliwiając qasyrańskim okrętom dotarcie do tryntyjskich portów, a w następstwie – do samej Visnohory.
Tym samym, gdy dotarł tam IV tymen, forteca była wyposażona i uzbrojona w maksymalny sposób.
Kryzys wewnątrz Wergundii
Zła passa Federacji na tym się nie kończyła. Kraj osłabiany był przez liczne problemy ekonomiczne i społeczne. Większość mieszkańców była zdecydowanie przekonana do tego, że Wergundia powinna kontynuować dzieło Elmeryka czyli podbic i zjednoczyć całą Północ, aby nigdy już nikt spoza tego obszaru nie zagroził regionowi. Jednocześnie pomimo wysiłków władz olbrzymim problemem były rzesze weteranów wojennych, w dużej mierze niepełnosprawnych, niezdolnych do pracy czy walki. Obawiano się zwolnienia z tymenów kolejnych setek tysięcy, a jednocześnie utrzymanie ich pod bronią pochłaniało wielką część budżetu zrujnowanego kraju.
W kontrze do powszechnych nastrojów pro-supremacyjnych pojawiły się bardzo silne nurty ekstremalnego pacyfizmu, kwestionujące sens i wartość walki w ogóle, w tym wartość dopiero co zakończonej walki o własną niepodległość.
W tych warunkach rozhuśtanego wahadła społecznych nastrojów nastąpiły wydarzenia jesieni roku 942. IV Tymen, zamiast błyskawicznie zająć fortecę, utknął we Wschodniej Terali, która zmieniła niespodziewanie stronę "frontu" i dołączyła do Paktu Wedry. Zamiast precyzyjnego, szybkiego uderzenia Wergundia uzyskała długotrwałe oblężenie, z koniecznością zbrojnego obstawienia szlaku dostaw, co oznaczało nieuniknione starcia z Tryntem i Zachodnią Teralą. Jednocześnie wycofanie się spod Visnohory z podkulonym ogonem byłoby nie do pomyślenia.
W tej sytuacji odżył przytłumiony, ale wciąż aktualny podział wśród wergundzkich polityków – podział na zwolenników starej arystokracji i na tych, popierających dowódców, którzy w czasie wojny wyrośli na mężów stanu dzięki własnym talentom dowódczym. W odpowiedzi na klęskę wyprawy na Wyspę i rywalizacji o węzeł część książąt elekcyjnych, pod przywództwem Arminii dar Domittius, władczyni Dakonii, wypowiedziało posłuszeństwo koronie Federacji.
Wojna domowa w Wergundii
Do buntu Dakonii dołączyły się Wschodnia Wergundia, Parve, Salicja i Mercja, a także duża część rodów arystokratycznych z Wergundii, Daramonu i Liryzji. Zimą 943 roku pod sztandarem secesji zgromadziły się spore siły, liczące kilkadziesiąt tysięcy żołnierzy. Secesjoniści wysunęli swoje żądania, od których uzależnili utrzymanie federacji – pierwszym i podstawowym z nich było ustąpienie z tronu Einharda dar Avarette i zastąpienie go rzekomym dziedzicem Elmeryka, tajemniczo odnalezionym synem Arnulfa z Danwigów. W dalszej części swoich planów secesjoniści nie kryli, że ich priorytetowym celem będzie otwarta inwazja na Trynt i Teralę zgodnie z tzw. ideą Elmeryka.
Pod sztandarami odrodzenia Federacji Arminia dar Domittius zgromadziła przeszło 50 tys. wojska, głównie z prywatnych armii starych rodów, ale w skład oddziałów secesji weszli licznie dezerterujący z tymenów żołnierze, przekonani, że tutaj znajdą cel i uznanie ich bojowej wartości.
Pierwsze starcie między siłami książęcymi, a wojskami secesjonistów było właściwie niewielką potyczką na granicy Dakonii i Wergundii, o wielkim znaczeniu dla morale. Oddział wojsk książęcych wycofał się z mało ważnego przyczółka, nie chcąc tracić sił na mało ważny posterunek, wszem i wobec jednak ogłoszono potyczkę pod Larencotte jako wielkie zwycięstwo secesji.
Zima 942 i większość 943 roku upłynęły jednak na obopólnym unikaniu bezpośrednich starć. Książę dar Avarette wydał oficjalne rozkazy by bitwy przyjmować w ostateczności, a nawet wówczas starać się o minimalizowanie strat. Secesjoniści, choć podobnych rozterek nie mieli, to jednak nie mogli się w otwartym polu mierzyć z przeważającymi siłami tymenów. Półtora roku wojny wypełnione było przez przeszło setkę mniejszych i większych potyczek w rodzaju bitwy o przyczółek Larencotte, pochłaniając życie blisko 5 tys. ludzi po obydwu stronach.
Największa z bitew miała miejsce wiosną 944 r. w pobliżu miasta Ligmell w Salicji. Była wynikiem ofensywy sił książęcych, nakierowanej na rozdzielenie sił rebeliantów i odbicie dwóch ważnych obszarów – wybrzeża Mercji wraz ze stoczniami i portami oraz linii obronnej u podnóża Maegros, blokującej Visnohorę od południa. Tamtejszy garnizon, składający się niemal wyłącznie z żołnierzy dakońskich, jeszcze na początku wojny domowej przeszedł w całości na stronę secesjonistów.
Pod Ligmell starły się siły II tymenu Federacji z połączonymi wojskami książąt elekcyjnych. Trwająca dwa dni bitwa nie została ostatecznie rozstrzygnięta. Wojna domowa przyniosła paraliż kraju i pogłębiła istniejące już problemy. Po słabych zbiorach w lecie 942 r. dodatkowo Wergundii zaczął grozić głód, w wielu miejscach ludność siłą odebrała rezerwy z książęcych magazynów. Wydatki na działania wojenne nadwyrężały i tak już naciągnięty budżet, osłabiony dodatkowo brakiem wpływów ze zbuntowanych prowincji. Zakończenie wojny w taki czy inny sposób stawało się koniecznością.
Wojna domowa w Wergundii wytworzyła dziwną sytuację – od południa bowiem oblegały Visnohorę wojska secesji, od północy – nieodmiennie wierny Federacji IV tymen magnifer Ittigen. W granicach Federacji pozostał także Daramon, po tym, jak tron elekcyjny przejęła tam Carmen dar Bettany, księżna Haermont, oraz rządzona przez Rorika Rosgalena Liryzja. Dzięki temu książę -protektor zachował kontrolę nad flotą oraz szlakiem zaopatrzeniowym dla IV tymenu.
Między 942 a 944 r. odbyły się łącznie szczyty polityczne, które miały doprowadzić do konsensusu w sprawie Visnohory, za każdym razem jednak absolutnie przeciwstawne interesy obydwu stron uniemożliwiły porozumienie.
Wiosną 944 r. sytuacja jednak zmierzała do samoczynnego rozwiązania - zapasy Visnohory były olbrzymie, ale nie wieczne. Z drugiej strony osłabiona wojną domową Wergundia nie mogła wiecznie utrzymywać sił oblężniczych oraz ochrony szlaku zaopatrzeniowego. Lato owego roku miało okazać się decydujące.
Sympozjum w Messynie - wielki przełom w nauce
W styczniu 943 roku na wielkim sympozjum naukowym w Messynie naukowcy z zespołu prof. da Tirelli wystąpili z serią odczytów, prezentujących wyniki ich badań. To, co przedstawili, wstrząsnęło światem nauki – ofirski kalendarz okazał się być całkowicie błędny, a ludzie w swoich obliczeniach mylili się o… całe tysiące lat! Historiografia została wywrócona do góry nogami, ukazując nowe wielkie pytanie - dlaczego ludzie przybyli ze wschodu i co ich do tego pchnęło?
Czy przyszliśmy znad Morza Wschodniego?
Wyprawa
Wśród licznych szokujących odkryć była także prezentacja, dotycząca nowej, nieznanej dotychczas cywilizacji, nazwanej Cywilizacją Wschodniego Morza. Rewelacja ta natychmiast skupiła powszechną uwagę, pobudzając wyobraźnię i poruszając inwestorów. Czy ludzkość, obecna cywilizacja Północy, pochodzi od starożytnej Eordai i Agade? Dlaczego te cywilizacje upadły? A przede wszystkim - jaką wiedzę i zasoby posiadali… Sądząc po ruinach, jakie uciekinierzy z Agadu pozostawili na fiordyjskiej wyspie - cywilizacja była zaawansowana i rozwinięta.
Tuż po sympozjum w Messynie ogłoszono, że na tereny Cywilizacji Wschodniego Morza zostanie wysłana olbrzymia ekspedycja badawcza. Ciężar finansowania wyprawy wzięła na siebie Kompania Nowej Magii - Kompania nie kryła, że podejmuje tę misję głównie w celach wizerunkowych. Liczono na znalezienie dowodów na pochodzenie Wergundów, a w dalszej perspektywie na pogodzenie zwaśnionych stron wojny domowej poprzez ideę wspólnych korzeni.
Oczywiście cele naukowe miały tu także wielkie znaczenie - Kompania zastrzegła sobie prawo do własności wszystkich zdobytych w trakcie ekspedycji znalezisk. Drugim organizatorem była Akademia Messyńska, której naukowcy posiadali największą wiedzę o przedmiocie poszukiwań.
Do wyprawy dołączali również kolejni inwestorzy. Ostatecznie wyprawę podzielono na dwie części - ekspedycja morska miała wyruszyć wzdłuż wybrzeży Qasyran, poszukując przesmyku, łączącego ocean z Morzem Wschodnim. Ekspedycja lądowa natomiast miała wyruszyć z Ofiru wzdłuż gór Larion na południe, poszukując wszelkich śladów po przemarszu ludzkich plemion.
Obydwie wyprawy były gotowe w lecie 943 r. i jesienią wyruszyły.
Rok 944 (wydarzenia larpów 2022)
Dziedzictwo
Fabuła wakacyjna
Nie mogło pójść łatwo
Ekspedycja lądowa, podróżująca na południe wzdłuż gór Larion, po nieoczekiwanych problemach na trasie, została rozdzielona. Część dowodzona przez szefową wyprawy, Melindę dar Rette, wyruszyła przodem wraz z końmi, wozami i całym materialnym zapleczem kierując się do celu wyprawy - węzła geomantycznego w Agade.
Tam zbudowano bazę, a po dołączeniu pozostałej części wyprawy obie grupy oczywiście wymieniły się odkryciami. Tereny, przez które wędrowali, z daleka wyglądały jak zamieszkane - były drogi i światła w dolinach, ale przy próbach bliższej eksploracji znajdywano tylko ruiny wiosek, oświetlonych magicznymi, “wiecznymi” latarniami podłączonymi do sieci geomantycznej. Zupełnie jakby mieszkańcy opuścili je dawno temu.
Badania nie były jednak problemem.
Dążono do geowęzła, ponieważ tam było możliwe zbudowanie portalu, a przez ten dałoby się dostarczyć zaopatrzenie, medykamenty i wsparcie. Braki zapleczowe stały się problemem po tym, jak wyprawa na pustyni straciła większość wozów z zapasami, a po przybyciu na miejsce - wszystkie konie. Tymczasem pierwsze próby budowy portalu rozbiły się o fakt, że przeplyw energii z jakiegoś powodu był zablokowany. Nie było innego wyjścia, niż znaleźć tego przyczynę.
Stworzenia z Agade, stworzenia z Tyndhur
Trafiono także na gniazda agresywnych istot - bardzo podobnych do tych znanych z wyspy Tyndhur. Pomimo obaw zdecydowano się na badania, z ich legowiska zabrano próbki, jaja, a w jednym miejscu znaleziono latarnię z aktywnego Minerału, który otoczony dziwną powłoką nie powodował skażenia. Badania nad zebranymi próbkami wykazały niesamowite właściwości napotkanych stworzeń. Część z nich była zbieżna z odkryciami z Tyndhur, śluz był nośnikiem zarodników, które wnikały przez dosłownie najmniejszą nawet skazę w powłoce skórnej. Ale było tego znacznie więcej. Z jaja wyhodowano małą istotę, którą trudno nazwac inaczej niż robal, wchodziła ona w ciało nosiciela, niezależnie od rasy i przejmowała nad nim kontrolę. Analiza dokumentów agadejskich wskazywała, że starożytna cywilizacja nie tylko poznała ten gatunek, ale wręcz oddawała mu cześć.
Na szczycie drabiny rozwojowej stała istota, którą Agadejczycy uznali za bóstwo, nadając mu imię Xwede.
Odkryto, że “dzieci Xwede” przechodzą przez wiele różnych form rozwoju, które wszystkie różnią się od siebie. Te, które pełniły rolę wojowników, były bezwzględne i niezwykle skuteczne, jedyną słabą stroną był wrażliwy wzrok. Nazwano je Zarokan.
Były także inne rodzaje - “robale”, wnikające w umysł i pozwalające na jego kontrolę, zwane “weng” czy upiorni psionicy, którzy się nimi posługiwali.
Ich śluz wykazuje niesamowite właściwości, zmuszające żywą tkankę do współpracy, co umożliwia nie tylko rozmaite zabiegi chirurgiczne, ale także… tworzenie mutacji i hybryd. Pancerze jednej z agresywnych form dają się przerabiać (wysuszone, starte na pył i zmieszane z żywicami) na kolchidyrę, która daje możliwość ekranowania aktywnego minerału, dzięki czemu przestaje być on niebezpieczny.
Radość z licznych odkryć przyćmiewała świadomość, że Xwede to nic innego jak matrona Roju. Tego samego Roju, którego upiorną Matką była pochodząca z Pustki “Pożeraczka Światów”, jedna z dwojga władców Pustki.
Nie jesteśmy tu sami
Od samego początku widok opustoszałych wiosek stał w sprzeczności z widywanymi tu i ówdzie ewidentnie żywmi postaciami. Ktoś śledził poczynania wyprawy, obserwował z daleka. Początkowo uważano ich za miejscowych, ale te złudzenia szybko i boleśnie się rozwiały, gdy nieznajomi pojawili się pod obozem, żądając oddania im placówki. Po stanowczej i dosć oczywistej odmowie wywiązała się zacięta walka, a przybysze, używając magii opierającej się na demonach eshkara, okazali się być mieszkańcamia Pethabanu. Ze wsparciem eskhara i dzięki swojej mocy, pochodzącej od Szakala, okazali się zbyt silni dla osłabionej wyprawy. Jednak ich intencją nie było po prostu podporządkowanie sobie odkrywców. Pethabanczycy szukali wyjścia z opłakanej sytuacji, w jakiej sami się znaleźli, gdy ich własna baza została zniszczona. Szukając pola do współpracy podzielili się swoją wiedzą, ujawniając, że na węźle geomantycznym jest maszyna, dzięki której Assura Makan niegdyś była zielona. Niestety zagnieździła się na niej matka roju zwana Matroną. Wysysa ona energię z węzła, czerpiąc energię do rozmnażania się. Kanały siatki geomantycznej pozwoliły na wyssanie energii z żyznego stepu, zamieniając go w jałową pustynię.
Ostatecznie, po tym, jak udało się wyjaśnić z agresorami pewne kwestie, zawarto z nimi tymczasowy sojusz, mający na celu dobranie sie do Matrony, tej, którą Agadejczycy nazwali Xwede.
Węzeł Agade
Centrum węzła geomantycznego znajdowało się w podziemiach starożytnej fortecy, w którą Matrona dosłownie … wrosła. Jej macki przenikały ściany, wysysając energię z kolejnych jego odnóg. Plan wdarcia się tam pomimo trudności udał się, a sama Xwede okazała się istotą zdolną do komunikacji i rozumną. Na tyle rozumną, by niemal udało się przekabacić członków wyprawy szantażem - miała przecież pod kontrolą cenną maszynę, która byłaby w stanie znów zazielenić pustynię.
Zniszczenie istoty pozostało jednak priorytetem. Eaformator został zniszczony.
Agadejskie krypty
Przez cały czas trwania wyprawy znajdowano kolejne miejsca, zamurowane i zabezpieczone systemami łamigłówek - tam starożytni ukryli swoją wiedzę, świadomi, że ich cywilizacja upada.
To, że Agade upadło, było wiadome już po znaleziskach z Tyndhur, ale dopiero teraz stało się jasne, dlaczego sąsiednia Eordaja zaatakowała rzekomo pokojowy lud Agade. Pod sztandarami Eordai zjednoczyły się liczne miasta-państwa, zaniepokojone tym, co Xwede zrobiła z mieszkancami Agade i tym, jak Rój zamierzał się rozwijać. Eordaja po prostu zrozumiała zagrożenie, obserwując, co Agadejczycy robili z jeńcami, jak przemieniano ich w inkubatory dla hord Zarokan.
Dzięki archiwom poznano także i dalszy ciąg tej historii.
Ostatni Agadejczycy uciekli w podziemia, zamierzając dotrzeć do starożytnej siedziby krasnoludów, do Mortheimu. W podziemiach spędzili na wędrówce ponad 40 lat, a ostatecznie najwyraźniej zabłądzili, docierając na Tyndhur, zamiast do Mortheimu.
Nie była to jedyna wiedza, jaką objawiły światu agadejskie ruiny.
W jednej z krypt znaleziono plany eaformatorów, a także instrukcje wytopu kolchidyry, a oprócz tego - dokumentację prac z hybrydami, dość upiornymi, właściwie potworami tworzonymi z połączenia różnych istot z użyciem śluzu Xwede.
Od teraz świat czekały wielkie zmiany.
Węzeł Agadejski, zgodnie z umowami, stał się własnością sponsora wyprawy - Kompanii Nowej Magii. Wielkie korzyści odniosła także macierzysta uczelnia badaczy z wyprawy, czyli Kolegium Messyńskie, którego najjaśniejszą gwiazdą stała się prof. Artemia da Tirelli, szefowa ekipy naukowej.
Wkrótce zaś skutki odkryć miał odczuć cały świat.
Oto wstaje świt
Epilog
Szczyt w Dormenos
Jesienią po powrocie wyprawy agadejskiej Kompania Nowej Magii zorganizowała międzynarodowe sympozjum, którego obiektem były znaleziska i odkrycia przywiezione ze starożytnych ruin.
Do Dormenos w Ofirze, dawnego sanktuarium Widy, przybyły przedstawicielstwa krajów, organizacji, prywatnych osób, każdy, kto miał coś do powiedzenia na świecie, pojawił się lub przysłał reprezentanta.
Kompania Nowej Magii nie zawiodła, prezentacja technologii i rozwiązań była spektakularna. Na podstawie odzyskanych projektów odtworzono zniszczony w Agade eaformator.
Przedstawiono wyhodowaną pod kontrolą naukowców nową Xwede, matronę Roju, oraz fascynujące właściwości wytwarzanych przez nią substancji, która regenerowała tkanki pozwalając na przeszczepy i skomplikowane operacje.
Aktywny minerał jako źródło potężnej energii, wcześniej śmiertelnie niebezpieczny, mógł od teraz zasilać magimaszyny, bądź nawet całe miasta dzięki właściwościom kolchidyry, pozyskiwanej z masowo wyhodowanych zarokan - wojowników Roju.
Wyhodowana Xwede wydawała się na tyle współpracować z hodowcami, że jej możliwości psioniczne mogły stać się narzędziem dla ludzi, dając nowe możliwości wglądu w czyjś umysł, nie tylko w celu agresywnym, ale i dla leczenia.
Wszyscy zainteresowani mogli oczywiście zakupić przedstawione innowacyjne rozwiązania, sympozjum było bowiem w istocie wielką aukcją…. Jednak pod koniec bankietu wybuchł alarm, zwiastujący kłopoty.
Wyhodowane stworzenia jakimś sposobem wydostały się z klatek, a przy zabezpieczeniach, jakie zastosowała Kompania, zawinić tutaj mógł jedynie … akt sabotażu.
To jednak należało wyjaśnić PO bezpiecznym wydostaniu się poza fortecę. Parę podejrzeń było w obiegu, przed rozpoczęciem bankietu wielu uczestników rozmawiało z dość.. ofensywnym poselstwem z Aenthil, które żądało zniszczenia wyników badań nad Rojem.
Winowajca postanowił jednak objawić się sam. Ten, który stał za całym powstałym chaosem, okazał się być kimś więcej niż sabotażystą.
Tu wspomnieć należy, że sześć lat wcześniej, gdy w wergundzkim Bibraktborgu desperackim rytuałem udało się sprowadzić na Eę ostatnich Starych Bogów, oprócz nich przez domykającą się właśnie ochronną sferę geomantyczną przedarł się ktoś jeszcze. Ktoś, kto się nie przedstawił, nie ukazał swojej twarzy i pozostał w ukryciu, zbierając wokół siebie wiernych wyznawców, którym przedstawił się jako Fortuna.
Przyciśnięty do muru przez tropicieli Inkwizycji uderzył z wyprzedzeniem i objawił swoją tożsamość (wraz ze sporą garścią gróźb i żądań).
Istota ta oczywiście nie narodziła się w Biborgu. Istniała na Ei na tysiąclecia przed tym rytuałem, służąc jako Posłaniec (anioł) bogini równowagi, Toledzie. Nazywano go tysiącem imion we wszystkich częściach świata - był więc i Fortuną, i Chaosem, i Losem, i Kłamcą. Znali go starożytni Agadejczycy i Styryjczycy, przyłożył rękę do wywołania apokalipsy i potopu, i do zatopienia Felnoru w szczególności.
Przedstawił się zaś imieniem Lokki.
Jak znaczące było to wydarzenie dla samego Felnoru chociażby, świadczyć może fakt, że spowodowało iż elfy z wysp porzuciły Szakala, przeklinając tego, który wykorzystał ich wiarę i tego, który ich podstępem w to wmanewrował.
Tak zakończyło się sympozjum w Dormenos, jeden z tych momentów historii, po których nic już nie mogło być takie jak przedtem.
Lata 944-950 (przed fabułą 2023)
Rozwój Nowej Magii
Sympozjum w Dormenos stało się prawdziwie “świtem nowego świata”, jak z satysfakcją określali to wydarzenie zwolennicy Nowej Magii. Nowa Magia, czyli magia stabilna, oparta na stałym dopływie many czerpanej z sieci geomantycznej, rozpoczęła swój triumfalny marsz przez kolejne kraje.
Zawarte w Dormenos umowy pomiędzy Kompanią Nowej Magii, a przedstawicielami państw i organizacji, przyczyniły się do rozpowszechnienia wynalazków na cały znany świat. Ruszyły budowy rdzeni minerałowych oraz eaformatorów, które pomagały w odbudowie i rozbudowie kolejnych regionów. Dzięki nim rozpalono w miastach "wieczne" światła, do domów docierało ciepło, bieżąca woda, kanalizacja i inne luksusy.
Wybudowane zostały kolejne eaformatory, czyli machiny montowane na makrowęzłach geomantycznych, regulujące i kanalizujące przepływ energii w konkretne rejony. Eaformatory wybudowano w Dormenos w Ofirze, w Agade, w Górach Sokolich, na słonym jeziorze Khorat, w Silberfjell w Wysokich Ziemiach, w ruinach starej Birki w Liryzji (zamontowany dzięki kolchidyrowym osłonom w skażonym promieniowaniem obszarze), w mieście Talsoi oraz w qasyrańskim Sowiogórzu. Na każdym z tych obszarów zanotowano wyjątkowy rozwój fauny i flory, zwiększenie liczby urodzeń i niesłychanie obfite żniwa. Szczególnie Ofir mógł pochwalić się niespotykanymi wcześniej plonami i po raz pierwszy w swojej historii stał się eksporterem zboża, co w połączeniu z otwarciem szlaku wedrzańskiego w 947 r (dzięki wydzierżawieniu rok wcześniej przez Kompanię Nowej Magii obszarów Południowego Stepu od Samnii) dało Ofirowi dostęp do potężnego rynku tryntyjskiego i terytoriów zamorskich, powodując dalszy wzrost zamożności.
Najbardziej zniszczone wojną kraje - Styria i Liryzja - zawdzięczając nowej magii szybką odbudowę, aktywnie poparły wprowadzone na rynek wynalazki. Poparcia udzielał także Qasyran, widząc swoją wielką szansę w gwałtownie rosnącym zapotrzebowaniu na minerał. Dzięki temu Kompania Nowej Magii rosła w siłę, stając się potęgą nie tylko handlową i naukową, ale również polityczną.
Jednak nie wszędzie Nowa Magia przyniosła rozkwit i urodzaj. Na szerokich terenach Północy, w Tryncie, Terali, Wergundii, przez kolejne lata dał się we znaki nieurodzaj, powodując kolejne klęski głodu. Ekstremalne mrozy, niszczycielskie wichury i powodzie dopełniały dramatu, zwłaszcza w Wergundii, zniszczonej wojną domową.
Frustracja i gniew ludzi niejednokrotnie, tak jak w wergundzkim Parve, kierował się w stronę geomantów i inżynierów magicznych, a często także przeciwko magii w ogóle.
Choć bitewny zgiełk wielkiej Wojny o Północ dawno już umilkł, nie oznaczało to, że na Północy zapanował spokój. Trynt po raz kolejny zmagał się z niszczycielskim najazdem Samnijczyków (mówiono, że to zemsta Aoife, nowej księżnej Wysokich Ziem, za uczyniony jej afront…), Terala wciąż nie mogła pokonać swoich wewętrznych demonów i zjednoczyć kraju. Wergundia na długie osiem lat pogrążyła się w niszczycielskiej bratobójczej wojnie. Larion, Qasyran, Styria, Talsoi - leczyli wciąż rany po wojnie. Nawet Ofir, który wydawał się być na progu najlepszej epoki w swoich dziejach, cierpiał od strat po powstaniu niewolniczym. Świat się zmieniał, nowa era pokoju i dobrobytu nadchodziła… ale bardzo powoli.
W widoczny sposób tylko jedna organizacja wynosiła z tej skomplikowanej sytuacji same korzyści.
Po Dormenos Kompania Nowej Magii stała się głównym dysponentem i dystrybutorem zaprezentowanych tam wynalazków, urządzeń, od których w najbliższych latach zależeć miał dobrobyt wielu krajów.
Ta sytuacja mogła budzić obawy. Aby je rozwiać i zaprezentować troskę o dobro ogólne, Kompania podjęła niewidziane wcześniej działania.
Od Kaganatu Samnijskiego Kompania wydzierżawiła obszar nazywany Południowym Stepem. Samnia wzbraniała się przed oddaniem terenu w ręce któregoś z sojuszy politycznych, ale Kompania, międzynarodowa, neutralna organizacja, w dodatku współpracująca w misji przywrócenia życia na pustyni Assury - to co innego.
Kompania zapłaciła ogromne pieniądze w formie tradycyjnego lenna i wkrótce potem ogłosiła uruchomienie szlaku handlowego na rzece Wedrze. Gdy kilka lat później dokończono przekop do tryntyjskiego Akareim, możliwe stało się dostarczenie towarów Wedrą od Ofiru aż do portu w Tryncie.
Powstanie Kongresu
Zimą 946 roku Kompania Nowej Magii ogłosiła, że podejmuje misję zaprowadzenia trwałego pokoju na świecie. Temu miała służyć wielka konferencja w Birce, mającą położyć podwaliny pod nowy międzynarodowy ład, na straży którego chciała stanąć sama Kompania.
Podpisano także układ, który potwierdził zawierane dotychczas przez Kompanię bilateralne układy z państwami, którym sprzedawała technologię magiczną - w przypadku złamania przez jakikolwiek kraj równowagi światowego pokoju Kompania zapowiedziała, że wyciągnie wobec tego kraju konsekwencje w postaci odcięcia od surowców i specjalistów.
Zaproszone zostały reprezentacje wszystkich wolnych krajów, powstały twór nazwano więc Kongresem Wolnych Krajów(z czasem po prostu Kongresu Wolnych). Miało to być forum spotkań reprezentacji wszystkich państw, z celem nadrzędnym utrzymania światowej równowagi i pokoju. Kongres miał rozstrzygać spory i prowadzić mediacje zanim skonfliktowane kraje wezmą się za łby i rozstrzygną sprawę same, wyprowadzając w pole swoje armie.
Oskarżenia bez dowodów
Wśród spraw, z którymi przez owe lata Kongres musiał się zmierzyć, zaskoczeniem była ta, w której oskarżono... właśnie Kompanię Nowej Magii. Koweny druidzkie, kapłani, kilka krajów, połączonych pod sztandarem Sairolome, zażądało zakazania Nowej Magii, twierdząc, że zagraża to Ei. Wedle ich teorii stabilna magia wiązała energię Ei, której zaczynało brakować w obiegu naturalnym, co miało być przyczyną nieurodzaju, kataklizmów i nadchodzącej zagłady. Sairolome popierało Aenthil, enklawa Velidy, zachodnia Terala i Leth Caer, jednak sprawa utknęła w martwym punkcie. Kompania Nowej Magii zadeklarowała, że zastosuje się do wyroku, pod warunkiem, że oskarżające kraje zaprezentują naukowe dowody... tych jednak nikt nie potrafił przedstawić.
Choć Kongres Wolnych wstrzymał się od wyroku, ludność obszarów dotkniętych kataklizmami nie zamierzała się wstrzymywać. Już nie tylko geomantów, ale magów w ogóle obwiniano za trudną sytuację i ludzkie dramaty. Powszechnym efektem były tumulty, zamieszki, pogromy skierowane przeciwko obiektom tej nienawiści. Powszechny pokój i dobrobyt najwyraźniej musiał jeszcze trochę poczekać
Rok 950 (wydarzenia larpów 2023)
Droga bez powrotu
Fabuła Wakacyjna 2023
Co się stało w Silarezie
W lecie 950 roku nic nie zapowiadało wstrząsających wydarzeń, które miały wkrótce nastąpić. Arena dramatu była również zaskakująca - rejon tzw. Wschodniego Korytarza, niegdyś miejsce jednej z najdłuższych bitew Wojny o Północ, zakończonej tragicznym zniszczeniem Perbatasanu. Nie toczyła się tu żadna militarna kampania, za to liczne napięcia polityczno-społeczne wskazywały raczej na zupełnie inne problemy.
Dramatyczna sytuacja w Parve spowodowała napływ masy uchodźców, szukających wybawienia od głodu i kataklizmów w zamożnym (dzięki rdzeniowi minerałowemu) Perbatasanie. Dystrykt nie był w stanie pomieścić ich aż tylu, więc na granicy stworzono awaryjne obozy przejściowe, które pomimo najlepszych chęci rychło stały się zagłębiem przestępczości i chorób. Lokalne i międzynarodowe szajki przestępcze z ochotą korzystały z ludzkiego dramatu, handlując substancjami narkotycznymi oraz fałszywymi glejtami granicznymi, powodując ostre reakcje pograniczników i gubernatora. Sytuację zaostrzały naciski grup uchodźców politycznych - wśród Wergundów liczni byli bowiem uciekinierzy z szeregów pokonanych buntowników Leorfica dar Marenthal, po styryjskiej stronie problematyczna była grupa dość radykalnie nastawionych ulundo, zaś z terenu Larionu o azyl ubiegała się grupa niedobitków powstania niewolniczego, ścigana przez korpus ekspedycyjny z Messyny. Niczym wisienka na torcie, na szczycie tego zamieszania znajdowały się napięcia spowodowane wrogością Kompanii Nowej Magii oraz wspieranego przez Aenthil Sairolome. Wszystkie te problemy zblednąć miały w obliczu tego, co nadeszło w połowie lipca.
Spór o magię i raport, który uratował świat
Był istotny powód, dla którego w trójgranicznej Silarezie pojawiły się doborowe reprezentacje Sairolome i Kompanii. Kilka lat wcześniej Kompania zleciła bowiem szeroko zakrojone badania nad stanem geosiatki w związku z jej niepokojącą kondycją. Człowiek, wiozący wyniki tych niezwykle ważnych badań, zaginął właśnie w Silarezie. Gdy udało się odnaleźć jego dokumentację, okazało się, ze wszystkie problemy, z którymi zmagało się trójgranicze (i reszta świata zresztą też), przestały miec jakiekolwiek znaczenie.
Specjaliści przebadali wszystkie znane makrowęzły sieci geomantycznej oraz ogromną liczbę innych jej elementów, próbując oszacować, ile właściwie many ożywia Eę, przepływając w miliardach żył i intersekcji. Wyniki były bardziej niż alarmujące. Nienaturalnie częste kataklizmy przyrodnicze, trzęsienia ziemi, huragany, susze czy mrozy, a nade wszystko spadek urodzeń i plonów w rejonach innych niż zasięg działania eaformatorów, nie były przypadkowe. Ea obumierała. Energia, krążąca w żyłach planety, była zbyt mała, by utrzymać przy życiu ożywione istoty. A działo się tak, ponieważ zbyt wielka część tej energii była na stałe uwięziona poza systemem Choć początkowo zdawało się, ze wyniki potwierdzają terię Sairolome o szkodliwości powszechnego używania tzw. nowej magii, czyli magii na stałe absorbującej manę w urządzeniach, to po głębszej analizie okazało się, że braki many są wielokrotnie większe niż moc wszystkich urządzeń nowej magii razem wziętych… Jedyną “instalacją” magiczną, która taką ilość many mogła absorbować, była bariera chroniąca Eę przed Pustką. To nie był koniec złych wiadomości. Raport wyliczał szczegółowo, w jakim tempie ilość energii w żyłach Ei maleje, a także kiedy nastąpi moment nieodwracalnej zapaści energetycznej, po przekroczeniu którego Ea nie będzie już w stanie funkcjonować, nawet gdyby zasilono ją wówczas dopływem many. Ten krytyczny moment, oznaczający nieuchronną zagładę, mijał kilka dni później…
W pogranicznej Silarezie nie było żadnego z magów, którzy niegdyś stworzyli barierę ochronną wokół Ei. Ci bowiem, powiadomieni już o tym, że sytuacja jest zła, zgromadzili się w wergundzkim Bibraktborgu, gotowi do działania. O tysiące kilometrów od Silarezy. Szukając więc desperacko rozwiązania, spróbowano dostarczyć do nich wiadomość, ale ta próba spełzła na niczym, udaremniona przez inne siły, które doskonale już wiedziały, co się dzieje.
Powrót dziecięcia Szakala
W rejonie trójgranicza od dawna notowano cały szereg trudno wyjaśnialnych przypadków, rozpracowanych przez Inkwizycję oraz łowców potworów jako aktywność eskhar, licznych i potężnych. Istniejące w tym rejonie od bardzo dawna, właśnie teraz wypełzły z cieni, manifestując swoją obmierzłą obecność - nie bez powodu. Powód przybył zaś z północy. Śledczy Inkwizycji przybyli do Silarezy tropem, dawno wykrytym, choć czasowo utraconym z oczu - tropem upiornego dziecka Szakala, istoty urodzonej z demonicy i wergundzkiego arystokraty, finalnego “produktu” wiekowej hodowli linii genetycznej, realizowanej za pośrednictwem pradawnych świątyń Swarta. Dziecko Szakala miało być “naczyniem, w które władca Pustki będzie mógł wcielić się, osiągając pełnię mocy w wymiarze Ei. To miało umożliwić mu dostrojenie w pełni jego mocy do warunków tego świata, pozwalając przekształcić go, przemielić do poziomu proto-pierwiastków i uformować wedle swoich chorych planów. Po wielu latach Inkwizycja rozwikłała tę intrygę. Dziecię Szakala było tuż obok…. Kryjąc się pod imieniem Leofrica dar Marenthal, charyzmatycznego przywódcy wegundzkich buntowników. Wszystkie pionki na planszy zostały ujawnione. Krawędź zagłady była o krok…
Ratunek na ostatnią chwilę
Plan ratunkowy był równie desperacki i szalony, co warunki, w jakich powstawał. Oczywistym się stało, że zniszczenie bariery energii, chroniącej Eę, musi nastąpić natychmiast, inaczej nie będzie co ratować. Na szczęście było możliwe wykonanie tego w dowolnym punkcie geosiatki - i posłużyła do tego lokalna intersekcja w ruinach starej świątyni, która stała się zarazem pułapką. To tam zwabiono Leofrica, i choć jego uwięzienie w kolchidyrowym więzieniu pochłonęło ofiarę wielu ludzi, to plan ten się udał. Bariera zaczęła powoli pękać, a chwila, gdy wtargną w obszar Ei armie eskhara, była nieuchronnie blisko. Na to należało się przygotować, wiedząc, że pierwszym celem będzie odnalezienie Naczynia, a jednocześnie - opanowanie możliwie dużej liczby śmiertelników, by czynić z nich narzędzia błyskawicznej inwazji.
Wszystkie wcześniejsze podziały przestały mieć znaczenie. Sojusznikiem w walce stawał się więc każdy, a każdy był potrzebny. Styryjczycy, elfy Aenthil, Laro, eulundo, wwergundowie, ofrscy powstańcy. Nawet bogowie udzielili tu wsparcia… nieliczni tylko odmowili tu pomocy, a wkrótce zaplacili za to potworną cenę. Wielkim wysiłkiem w przeciągu godzin praktycznie ulokowano setki ludzi w murach fortecy Tereste po wszystkich stronach granicy. Zaś całą broń przeciwko Pustce, jaką można było zgromadzić, zebrano na pobocznym forcie Altarocca, gdzie planowano zwabić Szakala, gdy już wcieli się w uwolnionego z opóźniającej pułapki LEofrica. Laryjska Telfamba przygotowana została, by meteorytem, podobnym do tych, które przed laty zniszczyły wojska Qa wraz z PErbatasanem - uderzyć w to miejsce i w Szakala, wcielonego w jego Naczynie… Wszak w wymiarze Ei nawet bogowie są śmiertelni. Utrzymać go w miejscu mogły zaś szczególne istoty, oddane do dyspozycji i na rozkazy obrońców - dzieci Velossury, potocznie nazywane “koszmarkami”.
Walka z apokalipsą
Bitwa rozpoczęła się w upalne popołudnie. Wysunięty zwiad związał walką forpocztę… a nie była to normalna armia. Ludzie nieprzytomni, zniszczeni fizycznie, a fizycznie nieobecni, o pustym wzroku, szaleńczo do ostatniego walczący w imię demonów, przemawiających ich ustami… Walka z nimi była straszna pod każdym względem. Pułapka zadziałała bezbłędnie - nie mogło być innego celu dla sług Pustki, niż odnalezienie Naczynia, więc za jego śladem poszli jak pies za tropem. Noc już zapadała, gdy okolicą wstrząsnęły drgania i huk, wcielenie władcy Pustki dokonało się. W chwilę później ostatni obrońcy dotarli na fort Altarocca, gdzie zabarykadowano bramy i szykowano się do ostatniej desperackiej obrony, która trwać musiała, dopóki nocne niebo nie rozjaśni blask płonącej skały od strony Telfamby. Gdyby Laro zawiedli, gdyby Velosura nie oddała swoich dzieci na poświęcenie… ta garstka obrońców nie dotrwałaby nawet do świtu. Ale nie zawiedli. Niebo na wschodzie rozbłysło, fort Altarocca zalał ogień, pochłaniając wszystko śmiertelne, co nie zdążyło uciec z dziedzińca. Upadły bóg, Wielki Kłamca, zdradziecki Swart-Szakal, wcielony w śmiertelne ciało, spłonął wraz z nim, trzymany do końca przez Dzieci Śpiącej, upiorne “koszmarki”, oddające swój dług wobec świata…
Obrońcy przetrwali w podziemnych tunelach, choć niewielu trzymało się na nogach. Świt oświetlił pobojowisko i garstkę niezdolnych już do walki desperatów…
Z deszczu pod rynnę
I wtedy w dymiącym otworze, który kiedyś był bramą fortu, ukazał się pierwszy Zarokan. Stworzenie, zwiastujące przybycie Roju. Nikt nie był w stanie stawić im czoła… Obrońcy schronili się w kaplicy, poświęconej Tavar (Altarocca była w administracji Styrii), rozumiejąc nagle, co niechcący uczynili, usuwając Szakala. Pustka miała wszak dwójkę władców - jego i matkę Roju, Pożeraczkę światów. Gdy ten pierwszy upadł, nikt już nie mógł jej powstrzymać… A już na pewno nie ledwie trzymający się na nogach obrońcy Altarocca, ostatkiem sił broniący wejścia do fortecznej kaplicy.
Ta istota pojawiła się w drzwiach kaplicy, budząc zdumienie, szok, obrzydzenie… Ani kobieta, ani mężczyzna, kryjąc twarz pod złotą maską, zza której popłynęły słowa oferty-nie-do-odrzucenia. Jeden mały rytuał, malutki, cóż przecież będzie komu przeszkadzać bóstwo losu i przypadku na panteonie… W zamian szansa, leciutkie dmuchnięcie w kostki losu, szansa na ratunek.
Któż by się nie zgodził…?
Kostki losu poturlały się po kamiennej podłodze. I pomoc przybyła. Przybyła w obłoku szkarłatnej mgły, rozjaśniona blaskiem, bijącym od jej drobnej postaci. Taka sama, jaka ukazała się swoim wyznawcom niemal sto lat wcześniej, w sukni w kolorze zaschniętej krwi, z ocienioną kapturem twarzą.
Tavar.
To, co wydarzyło się później, zatarło się w pamięci obecnych, pozostawiając tylko dwie postaci - drobną postać bogini naprzeciw górującej nad nią, olbrzymiej istoty, obcej, drapieżnej i strasznej.
Gdy wycofywali się z Altarocca podziemnymi korytarzami, oganiając się od hord zarokan, słyszeli jeszcze wrzask, wibrujący i potworny, huk… niektórzy twierdzili jeszcze, że także cichy melodyjny śpiew.
Skutki końca świata
Wstające słońce oświetliło dymiące pobojowisko po przerwanej apokalipsie i szczątki trojga bóstw - dwóch władców Pustki i bogini Tavar. Choć po tej ostatniej znaleziono jedynie szczątki sukni.
Diaboliczny atak przeorał Trójgranicze, pozostawiając dziesiątki ofiar i olbrzymie zniszczenia. Ale bezprecedensowe straty dotyczyły nie tylko rejonu Silarezy, gdzie w człowieka wcielił się zdradziecki Swart.
Po tym, jak siły Pustki rozdarły naruszoną barierę, gigantyczna fala energii magicznej uderzyła w Eę. Na wszystkich makrowęzłach zanotowano nigdy wcześniej nie widziane wyładowania i eksplozje. Zniszczona została część eaformatorów, tych, których nie zdążono odłączyć od sieci geomantycznej na czas, powodując katastrofalne skutki w tych rejonach, w których miały regulować przepływ many. Wyładowania dotyczyły także rdzeni minerałowych, które były przyczyną największych szkód. W wielu miejscach bowiem kolchidyrowe osłony, dostosowane zresztą do powstrzymywania energii z wewnątrz, a nie z zewnątrz, nie wytrzymały, powodując wybuchy rdzeni, które zatruły promieniowaniem minerałowym całe obszary. Z centrum wydarzeń w Silarezie nie było fizycznych (ani magicznych) możliwości, by ostrzec resztę świata przed tym, co nadchodzi. Oczywiście rozesłano wieści możliwie szybko, ale w większości dotarły one już post factum. Nawet Kompania Nowej Magii nie została uprzedzona na czas, co bynajmniej nie uchroniło jej przed losem “głównego winnego” zaistniałej katastrofy. Przeładowanie doprowadziło do wybuchów eaformatorów i rdzeni minerałowych w wielu miejscach, a w efekcie do powstania stref skażenia minerałem. A przecież urządzenia te budowano właśnie w najgęściej zaludnionych miejscach! Ironicznie, w ten sposób szczyt technologicznego postępu spod sztandarów Kompani Nowej Magii stał się pośrednio powodem ich najpoważniejszych problemów. Choć Dwór Dyrektorów starał zminimalizować szkody, w oczywisty sposób było to niewystarczające, zwłaszcza tam, gdzie awarie pociągnęły za sobą liczne ofiary śmiertelne. Choć technologia magiczna niesłychanie ułatwiała walkę ze skutkami katastrof, to w wielu miejscach świata ludzie (i technologia) Kompanii spotykali się z otwartą wrogością. Wielu wykorzystało sytuację i licząc na rychły upadek skompromitowanego kolosa próbowali urwać dla siebie tyle, ile się dało. Przed Kompanią stanęło więc zadanie iście na miarę ogólnoświatowych aspiracji - zadanie opanowania ogólnoświatowego chaosu.
Były jednak dwa kraje, które odczuły szczególnie piętno tych niezwykłych wydarzeń. Pierwszym z nich była Wergundia. Wieść o tym, że Leofric dar Marenthal zwiódł stronnictwo arystokratyczne, że to właśnie “dziedzic” nie korony Elmeryka, a samego Szakala - wieść ta pogrążyła ostatecznie ruch separatystów. Byłoby to może pewnym pozytywem ku zjednoczeniu, ale jednocześnie z Akwirgranu popłynęła wieść, że zamachowiec podszywający się pod osobistego adiutanta, zamordował księcia protektora Federacji, Einharda dar Avarette. Wergundia na powrót pogrążyła się w chaosie.
Nieporównanie większą żałobą jednak okryła się Styria. Gdy do Styrgradu dotarli świadkowie Świętej Ofiary Tavar (tak nazwano ostatecznie jej poświęcenie), zastali miasto w rozpaczy - odeszła nie tylko bogini. Wraz z nią ostatecznie odeszli ci, niegdyś ożywieni jej duchem, styryjscy Nieumarli, a wśród nich zwierzchnik Rady Regencyjnej, Lambert Ostin. Śmierć bogini oznaczała, że wszyscy jej kapłani i paladyni stracili swoją szczególną moc, jedyne, czym mogli wesprzeć zrozpaczony lud, to ich osobista wiara. W ten sposób ukształtował się wyjątkowy ruch religijny - przekształcona Wspólnota Jedynej, przyjmując jako podstawę kultu wiarę w to, że Tavar, choć zginęła, to jej Nadzieja, największy dar dla Ei, pozostała wśród jej wiernych jako testament bogini. Ekstremalne skrzydła tego nurtu głosiły, że duch bogini przetrwał i powróci na Eę, jeśli tylko jej wierni okażą się tego godni.
Śmierć Tavar spowodowała także szok wśród społeczności ulundo. Na długie lata wycofali się oni w niedostępne regiony Kelahiran, zrywając relacje z ludzkimi i elfimi pobratymcami. W wielu aspektach było to korzystne, bo pozwoliło załagodzić napięcia między Styrią i Aenthil oraz wyciszyć sprawę zabójstwa Baldwina dar Kerran, zwierzchnika Inkwizycji.
Fala wielkiego chaosu, jaką przyniosła ze sobą “przerwana apokalipsa”, bez wątpienia była nieporównanie mniejszym złem od tego, co chciał światu przynieść Szakal, tym niemniej żyjąc narastającymi problemami dnia codziennego rzadko skupiano się na tym, czego uniknęliśmy, a częściej na tym, jak trudno w owym czasie żyje się zwykłym ludziom. Nieliczni tylko, ci, którzy byli świadkami uchylających się wrót koszmaru, pamiętali o tym, czego i za jaką cenę udało się uniknąć.
- Fortuna stała się oficjalnym bóstwem panteonu, choć nie przejęła domen Tavar z racji na rozbieżne cechy, tym niemniej, po tym, jak Inkwizycja oficjalnie potwierdziła “czystość” tego kultu, we wszystkich krajach Połnocy powstały świątynie i zakony Fortuny.